Jestem coachem. Jestem samodzielną mamą. Setki razy rozmawiałam z innymi samodzielnymi rodzicami, z którymi prowadziłam sesje i warsztaty. Wiele razy rozmawiałam z dziećmi o rozstaniu. Wiele razy zasięgałam opinii w gabinetach dziecięcych psychologów. Mam również swoje przemyślenia, z życia i pracy wzięte. Trochę się tej wiedzy uzbierało. Dlatego chcę się dzisiaj nią z Tobą podzielić, z ufnością, że to będzie pomocne.

Nikomu nie życzę rozstania ani rozwodu, wychowywania dziecka w pojedynkę, samodzielnie czy też samotnie. Nikomu nie rekomenduję rozstania jako leku na całe zło w związkach, relacjach, małżeństwach. Piszę te słowa z takiego miejsca: gdy rozstanie czy rozwód już jest faktem i musisz poradzić sobie z nową, trudną sytuacją, i zmienia się wszystko, dosłownie wszystko, cały świat się rozsypuje i trzeba go pozbierać i poukładać na nowo – co wtedy zrobić, od czego zacząć? Skąd czerpać siłę? Jak zadbać o dzieci?

Gdy rozstawaliśmy się z tatą mojego syna, byliśmy kompletnie pogubieni. Obojgu nam, jako rodzicom, przyświecała jednak ta sama myśl: nasze dziecko jest dla nas absolutnie najważniejsze, a jego szczęście, harmonijny rozwój i zdrowie emocjonalne są największą motywacją do tego, by to nasze skomplikowane życie rodzinne na nowo sensownie poukładać.

Potem dowiedzieliśmy się, że my również jesteśmy ważni. I że to nie działa i nie powinno działać tylko w jedną stronę, ponieważ nadmierne skupienie się wyłącznie na uszczęśliwianiu dziecka też nie jest dobre. Potrzebny jest balans. Wszyscy są ważni. A rodzic, który umie zadbać o swoje dobre samopoczucie, będzie miał więcej zasobów, by dobrze zadbać o dziecko. 

Dziś mogę powiedzieć, że jestem szczęściarą. Ominęło mnie wiele bezsensownych konfliktów. Ale wiem, że to nie przyszło samo. To była nasza, rodziców, obopólna praca.

Zrobiłam też oczywiście mnóstwo głupich błędów. Nieraz pakowałam się w beznadziejne sytuacje. Często czułam się bezsilna i ze wszystkim okropnie sama. Ale to mnie w jakimś sensie nauczyło brania odpowiedzialności za swoje decyzje.

Dzisiaj jestem już w zupełnie innym miejscu w życiu. Żyję w rodzinie patchworkowej, w zdrowym relacjach, które są poukładane, oparte na zrozumieniu i szacunku. Ale nie zawsze tak było. Każdy był kiedyś początkujący.

Od czego więc zacząć?

Warto zacząć od zrozumienia i rozróżnienia, że nawet gdy przestajecie być małżonkami czy partnerami, to rodzicami zostajecie na zawsze. Rodzic nie rozwodzi się z dzieckiem, ale z małżonkiem.

Czasem sytuacja jest naprawdę skomplikowana. Ale w większości przypadków, przy sporej dawce dobrych chęci, można to tak zaaranżować, by żadne z rodziców nie musiało z powodu rozstania rezygnować z relacji z dziećmi. Ani żadne dziecko rezygnować z rodzica.

Takiej ceny nikt nie powinien płacić i jej płacenia od nikogo nie powinno się wymagać.

Niestety aż nadto często obserwuję sytuacje, w których dzieci stają się kartą przetargową między rozwiedzionymi rodzicami. To totalnie nieodpowiedzialne, często nawet nieuświadamiane zachowanie.

Przejawia się nieraz w subtelnych pstryczkach w nos (nie mówiąc już o skrajnych sytuacjach, w których wojna trwa w najlepsze i nikt nie przebiera w środkach), a to zawsze wpędza dzieci w konflikt lojalnościowy. To osobny temat, nad którym warto się pochylić. Dodam tylko, że w sytuacjach bardzo trudnych warto skorzystać z pomocy specjalisty od rozwiązywania konfliktów rodzinnych.

Przejdźmy tymczasem do głównego tematu, a nie jest on łatwy: jak rozmawiać z dziećmi o rozstaniu?

Oczywiście wszystko zależy od wieku dzieci. Im mniejsze dzieci, tym mniej pytań i prawdopodobniej mniej wyjaśnień. Teoretycznie. Ale przygotuj się na to, że takich rozmów przyjdzie Ci odbyć z dziećmi wiele razy, często nawet kilka lat po rozstaniu czy rozwodzie.

Ale załóżmy, że to Twoja pierwsza rozmowa. Decyzja zapadła, a Wy, rodzice, chcecie przekazać ją dzieciom.

Gdybyśmy mieli pokusić się o pewną generalizację i kilka ważnych wskazówek ubrać w punkty, to byłyby to następujące rzeczy warte rozważenia:

1.
Stwórzcie z drugim rodzicem bezpieczną przestrzeń na czas takiej rozmowy: nie spieszcie się, zaplanujcie trochę czasu. Możecie wyjść do lasu na spacer i tam porozmawiać. Chodzi o to, żeby ten temat nie zakotwiczył się dzieciom z miejscem, w którym będą nadal mieszkać albo do niego wracać. Neutralny, ale spokojny grunt będzie znacznie lepszy niż np. pokój dziecka. Ważne też, żeby dzieci czuły, że nie ma pośpiechu, że mają w tym momencie Waszą stuprocentową uwagę.

2.
Weźcie po 10 głębokich oddechów, nim zaczniecie.

3.
Zapytajcie dzieci, czy dla nich coś się ostatnio zmieniło w domu (to sprawi, że temat już się pojawi, łatwiej będzie Wam zacząć).

4.
Powiedzcie, że je kochacie. Powtarzajcie to podczas tej rozmowy wiele razy.

5.
Jeśli dzieci są na tyle dojrzałe emocjonalnie, że uznacie, że mogą to zrozumieć, opowiedzcie krótko, co stało się między Wami – czego już próbowaliście, by uratować relację. Nie wdajcie się w szczegóły. Po prostu podzielcie się faktami. Chodzi o to, by dzieci dowiedziały się od Was, że związki też się naprawia, że próbowaliście i że są przeszkody, z powodu których podjęliście taką a nie inną decyzję.

6.
W odpowiedzi na samą Waszą decyzję może pojawić się mnóstwo emocji u dzieci. Nie krzyczcie. Oddychajcie. Skupcie się całkowicie na tym, by asystować dzieciom w tym momencie w przeżywaniu ich emocji.

7.
Jeśli dzieci niczego nie podejrzewały i będą zaskoczone decyzją, może pojawić się niedowierzanie i bunt, zaprzeczenie. Bądźcie łagodni i wyrozumiali. Zachęćcie dzieci, żeby głęboko oddychały i przytulajcie je.

8.
Ważne jest również, by dzieci miały całkowitą pewność co do tego, że mogą się wypowiedzieć, wykrzyczeć, odreagować. Że wolno im to wszystko przeżywać. Że złość jest na miejscu, płacz i różne skargi również są na miejscu. Dajcie dzieciom zapewnienie, że otoczycie je opieką w tym procesie przeżywania straty. Najlepiej zapytać po prostu: „Czego w tej sytuacji potrzebujesz?”

9.
Czasem reakcja dzieci może nawet wyglądać na ulgę (jeśli np. w domu dużo było kłótni i nerwów). Dzieci mogą nie być skore do przeżywania rozstania w tym momencie, za to mogą je zainteresować suche, logistyczne fakty: gdzie będziemy mieszkać? Czy się przeprowadzimy? Czy to oznacza, że będziemy zmieniać szkołę? Itp. Zwłaszcza nastolatki mogą sprawiać wrażenie bardziej zainteresowanych następstwami, jakie Wasze rozstanie będzie miało dla ich życia towarzyskiego, a nie skutkami dla całej rodziny czy Waszymi uczuciami. To wcale nie oznacza, że Wasze rozstanie ich nie interesuje. Uszanujcie to. To ich sposób na poradzenie sobie z tą sytuacją. Na opłakiwanie jeszcze przyjdzie pora.

10.
Pamiętajcie, by odnosić się do siebie z szacunkiem. Darujcie sobie wycieczki osobiste. To nie czas i miejsce. Nie ma nic bardziej kłopotliwego dla dzieci niż słuchanie kłócących się rodziców. One wtedy czują, że muszą się po którejś stronie opowiedzieć, a to dla nich zbyt wiele. Nikt nie powinien tego od nich wymagać.

11.
Tempo rozmowy może być bardzo różne. Jeśli od razu pojawi się przestrzeń na rozmowę o konsekwencjach rozstania, np. dotycząca miejsca zamieszkania, opieki, opowiedzcie o swoich pomysłach. A następnie, jeśli macie już starsze, rezolutne dzieciaki, koniecznie zapytajcie, co one o tym myślą. Zaproście je do rozmowy o różnych pomysłach, pamiętając jednak o jasnym przekazie, że to Wy, dorośli, podejmujecie decyzję. Często podczas tej pierwszej rozmowy do tego etapu w ogóle nie dojdziecie. Spokojnie, przyjdzie na to czas przy kolejnej rodzinnej naradzie.

12.
Kluczem do powodzenia tej rozmowy jest znalezienie balansu między tym, że to Wasza decyzja a tym, by uszanować uczucia, potrzeby i pomysły dzieci. Jeśli masz bardzo pomysłowe dzieci, możesz spotkać się z ich strony z różnymi strategiami, włączając w to próby godzenia rodziców na różne sposoby. W takiej sytuacji dobrze jest powiedzieć jasno, że decyzja jest ostateczna i że nie potrzebujecie, by dzieci brały na siebie rolę rozjemcy. Zapewnijcie je, że to Wy jesteście dorośli i sobie z tym poradzicie. A dzieci są dziećmi i nimi pozostać powinny. Dobrze, by dzieci usłyszały to wprost:

O wszystko zadbamy i zależy nam, byście odnalazły się w tym wszystkim możliwie jak najlepiej.

Balans polega na tym, by dzieci zostały wysłuchane i poczuły, że są ważne, a ich pomysły wzięte pod uwagę – a rodzice, by nie zostawiali zbyt wielu niedopowiedzeń, ponieważ dzieci w tej sytuacji przeważnie chętnie wchodzą w bardzo obciążającą ich rolę małych rozjemców i biorą na siebie zbyt wiele. A takie eksperymenty często kończą się różnymi kłopotami.

Jeśli to nadal brzmi nieco mgliście, posłużę się przykładem: „Wiem, że chcesz, byśmy nadal mieszkali razem. Słyszę to. I słyszę, że Ci trudno. Szukasz więc różnych sposobów na to, by to zmienić, bo chcesz pomóc. Dziękuję. To jednak nasza ostateczna decyzja i nie zmienimy jej. Proponuję, byśmy powymyślali wspólnie, co wspólnie możemy zrobić, by ta zmiana była dla Ciebie jak najmniej uciążliwa. Co mogłoby Ci pomóc?”

13.
Czasem warto dodać, że to nie jest niczyja wina (ponownie, dzieci mają skłonność do brania na siebie zbyt wiele i również tutaj należy je odciążyć). Warto nawet rozgraniczyć, że za takie sytuacje oboje dorośli biorą odpowiedzialność i że nie ma w tym niczyjej winy. Nawet jeśli sądy z takiej nomenklatury korzystają, to Wy, prywatnie, na użytek rodzinny, nie musicie tego robić. Współodpowiedzialność da dzieciom lepszy przykład niż obwinianie.

14.
Warto również wprost pomówić o stracie, ponieważ nie da się zaprzeczyć, że każdy członek rodziny przeżywa wówczas stratę. Dorośli na swój sposób, dzieci na swój. Każdy traci coś innego, ale niewątpliwie poczucie straty jest dla każdego tak samo trudne do udźwignięcia. Można je porównać do śmierci kogoś bliskiego, a potem do żałoby. Ty tracisz współmałżonka, dzieci tracą pewną ramę, system (mam nadzieję, że nigdy: rodzica). Warto porozmawiać o tej zmianie z wyższego poziomu świadomości – takiego, że codziennie coś tracimy. Nauczenie się przeżywania straty w otwarty sposób przyniesie Wam wszystkim ulgę.

15.
Rozstanie to proces, który ma różne etapy. Na każdym z nich pojawiają się różne emocje i potrzeby. Ważne, by wszystkie zostały usłyszane. Ważne, by przestrzeń miłości i akceptacji wszystkich, nawet najtrudniejszych emocji, pozostawała otwarta. Będzie to od Was wymagało pokładów cierpliwości.

Ta pierwsza rozmowa będzie początkiem kolejnych. Przyjdzie Ci do tego tematu wracać wiele razy. I to jest OK. Najlepiej zaakceptuj to od razu w momencie rozstania. Dzieci będą się zmieniać, dojrzewać wraz z tą sytuacją. Ty będziesz się zmieniać.

To, co mi pomagało przez te wszystkie lata (a od mojego rozwodu minęło już prawie 8 lat), to traktowanie tego tematu jako coś naturalnego, jak część naszej rzeczywistości. Moje dziecko wie, że zawsze może do mnie przyjść i porozmawiać na ten temat w spokojnej atmosferze. Zawsze też traktuję byłego partnera z szacunkiem. Mój syn nigdy nie musiał słuchać złorzeczenia na temat swojego taty, co nie znaczy, że w ogóle takich myśli nie miałam. Po prostu warto umówić się z samym sobą, że nie będziemy adresować tego do naszych dzieci. Jeśli chcesz ponarzekać na byłego, porozmawiaj z zaufaną przyjaciółką. Jeśli chcesz ponarzekać na byłą, pogadaj z zaufanym przyjacielem. Chętnie byś pogadał czy pogadała, ale wkurza Cię, że zaczynają dawać Ci wtedy w pakiecie mnóstwo złotych rad, których wcale nie chcesz? Poproś tak: słuchaj Aniu, Robercie, chcę teraz ponarzekać na sytuację z X, możesz mnie po prostu wysłuchać i nie komentować? To zawsze działa.

Ten temat można by pewnie jeszcze uszczegóławiać, w zależności od konkretnej rodziny, sytuacji, okoliczności. W tym poście zebrałam najważniejsze punkty, które warto przemyśleć, nim do takiej rozmowy przystąpimy. Mam nadzieję, że to było przydatne.

 

A jeśli szukasz kompleksowej pomocy po rozstaniu, możesz umówić się na sesje lub konsultację ze mną. Będąc w procesie wsparcia, poukładasz sobie życie na nowo, na swoich zasadach.

Wybierz termin i wygodnie umów spotkanie tutaj:


Komentarze

komentarzy

2 Komentarze

  • Kamila

    Witam, jutro przeprowadzamy ta rozmowę. Strasznie się boje. Dziękuje za rady

    • Magdalena Gołda

      Dziękuję i życzę powodzenia! I wszystkiego najlepszego dla państwa. Nie jesteście sami w takiej sytuacji. Wiele osób ma lub miało podobnie.

Odpowiedz