W poprzednim tekście pisałam, co zmienia się w 1. roku po rozwodzie. Dziś ciąg dalszy o zmianach – czego można się spodziewać 5 lat po rozstaniu. W tej części skupię się głównie na związkach, relacjach i innych… – it’s complicated – sytuacjach.

 

Jak już pisałam w 1. części, zwykle przez pierwszy rok trwa tzw. żałoba po rozstaniu, z różnymi jej etapami. Finalny etap to pogodzenie się ze stratą, zaakceptowanie nowej rzeczywistości i przeorganizowanie życia. Prawdopodobnie masz już od dawna za sobą i przeszedłeś do kolejnego rozdziału.

Jeśli pierwszy rok potraktowałeś jako czas dla siebie, to wyciągnąłeś lekcje i wnioski, i dowiedziałeś się wiele o sobie.

Przewartościować swoje życie, czyli co?

Kolejnym krokiem jest przyjrzenie się na nowo swoim wartościom. Jeśli w pierwszym roku tego nie zrobiłeś, to zrób to teraz, a już na pewno zanim wejdziesz w następny związek. Bliskie relacje, czy to z dziećmi, czy z życiowymi partnerami, najlepiej nam pokazują wszystko to, co jeszcze jest do uleczenia. A w nową intymną relację warto wejść już z tą wiedzą i spotkać się w życiu z powodu bogactwa, jakie masz w sobie, a nie z powodu braku. 

 

Liczenie na to, że przyjdzie ktoś, kto w cudowny sposób przyniesie nam szczęście w miłości, jest bez sensu.

 

Ale wróćmy do wartości. Dlaczego to jest ważne? Nie bez powodu mówi się, że ważne wydarzenia przewartościowują życie. Dokładnie tak jest, a w tym powiedzeniu chodzi o to, by świadomie spojrzeć i zastanowić się, co jest dla Ciebie ważne, a co już nie. Bo to przewartościowanie nie robi się samo, gdzieś obok nurtu Twojego życia. Ono ma sens wtedy, kiedy zdajesz sobie z tego sprawę i w ten nurt świadomie je włączasz.

Takie przyglądanie się swoim wartościom warto robić na różnych etapach życia. Bardzo często przechodzę przez cały ten proces z klientami na sesjach, ponieważ widzę, jak to wspaniale porządkuje ich życie. W jaki sposób? Gdy mamy porządek w wartościach, wiele rzeczy staje się jasnych. Życiowe wybory przychodzą łatwiej. Decyzje podejmują się lżej.

Dlaczego jeszcze rekomenduję robienie takiego „remanentu wartości”? Dlatego, że znajomość własnych wartości daje wielką wewnętrzną moc. Kiedy będziesz wiedzieć, co jest dla Ciebie ważne, będziesz śmielej sięgać po swoje marzenia. Z większą odwagą będziesz realizować ważne dla siebie cele, z większym spokojem będziesz ich bronić i argumentować na ich korzyść, z większą pewnością siebie będzie opowiadać się po stronie ważnych dla Ciebie spraw, idei, pomysłów.

 

Człowiek, który zna swoje wartości, żyje bardziej świadomie.

 

Jak radzić sobie z ciotkami?

5 lat po rozwodzie to taki czas, kiedy wszyscy oglądają się na Ciebie, co też postanowisz dalej ze swoim życiem. Niestety, doradzające ciotki, których nikt nie pyta o zdanie, to może być jedna z upierdliwości na tym etapie Twojego życia. Doradzające ciotki to nie muszą być konkretnie twoje prawdziwe ciotki – to symbol osoby, która bez proszenia jej o to wyrywa się do doradzania. Osobiście szczerze tego nie znoszę. Myślę, że i ty pewnie za tym nie przepadasz. Jak sobie poradzić z taką osobą? Zignorować. No dobra, jasne, ale jak?

 

 

Powiedzmy, że słyszysz: „No i co ty teraz zrobisz?”, „I jak to tak, będziesz teraz sama do końca życia?”. Nie masz ochoty na to odpowiadać, no bo kto by miał. Możesz wtedy odpowiedzieć pytaniem: „A co ciocia konkretnie ma na myśli?”. Zapewniam cię, że już w tym miejscu wymięknie. Ale jeśli twarda z niej zawodniczka, może cisnąć dalej i w ramach odpowiedzi na pytanie, zacznie bardzo szczegółowo wyjaśniać, czego się boi. Co wtedy możesz zrobić? Weź głęboki oddech i pomyśl sobie, że to wszystko to są tylko lęki ciotki i z własnej nieporadności, a może nawet szczerego przerażenia, ciotka projektuje je na ciebie. Gdy już uda ci się oddzielić te dwie kwestie, a ciotunia ciśnie dalej, możesz uciąć tę rozmowę stanowczym, mocnym: „To jest moje życie i moja sprawa. Jak będę chciała porady, to o nią poproszę.” Tu już raczej takiego nieproszonego doradzacza masz z głowy. 

Pamiętam, że jakieś 4 lata po rozwodzie rozmawiałam ze znajomą, która w pewnym momencie powiedziała: „ojej, ale z Ciebie bidulka”. Może chciała dobrze, ale pamiętam, że tak mnie to wtedy wkurzyło, że nie cackając się z nią za bardzo, odpowiedziałam: „Nie jestem żadną pieprzoną bidulką!”. I wtedy zrozumiałam, że ona – tak jak ta ciocia – mówi w tym momencie o sobie i o swoich lękach, a nie o mnie. Krótko po tej naszej rozmowie okazało się, że jest w trakcie rozwodu.

Tak, bycie rozwiedzionym zdecydowanie wystawia nas na próby, podczas których możemy uczyć się asertywności. No więc się uczmy. W ogóle jestem zdania, że takie wydarzenie jak rozwód można potraktować jako szansę na zbudowanie o wiele lepszego życia dla siebie i swoich dzieci.

 

Tyle wyzwań, z iloma przychodzi nam się mierzyć w tym czasie, tyle okazji do wzrastania i rozwoju.

 

Czy już czas na nowy związek?

Nawet jeśli w pierwszym roku po rozstaniu nie interesowały cię nowe znajomości, w ciągu 5 lat po rozwodzie raczej już chodzisz na randki, a może już układasz sobie życie na nowo u boku kogoś ciekawego. Jeśli pozwoliłeś sobie na przeżycie różnych etapów żałoby, gotowość na nowy związek przychodzi sama w naturalny sposób.

 

Jeśli sam masz się ze sobą OK, to znacznie wzrasta twoja szansa na poznanie właściwej osoby.

 

Ten czas po rozwodzie to dobra pora na poznawanie nowych osób, chodzenie na randki, interesowanie się ludźmi. Fajnie, jeśli dasz sobie czas i bez presji będziesz po prostu poznawać ludzi jako ludzi, a nie kandydatów czy kandydatki. Oczywiście dobrze jest wiedzieć, czego się chce. Na tym etapie na pewno warto zadawać sobie pytania: kogo chcę spotkać? Jakiego partnera czy partnerkę chciałbym mieć? Co jest dla mnie ważne w relacji? Ale naprawdę nie warto się tu napinać, przyśpieszać biegu wydarzeń i robić nowy związek na siłę.

Czasem już w trakcie pierwszej randki wiesz, że to nie to. Słuchaj siebie, bo ty wiesz najlepiej, co dla ciebie dobre. Randkowanie dla samego randkowania też jest super. Ważna jest intencja, by nikogo przy tym nie krzywdzić – ani siebie, ani drugiej osoby.

Uderz w stół, a nożyce się odezwą

Pamiętam, że w ciągu pierwszych 5 lat po rozwodzie ciągle przytrafiały mi się dziwne relacje. Piszę „przytrafiały”, bo tak wtedy myślałam. Dzisiaj wiem, że one mi się nie przytrafiały, tylko ja z jakiegoś powodu takich ludzi spotykałam, przyciągałam, wybierałam. Te 5 lat życia było dla mnie pod względem relacyjnym najtrudniejszych, ale zarazem był to bardzo rozwojowy etap. Spotykałam mężczyzn dokładnie takich, jakich potrzebowałam, by zobaczyć i uleczyć moje mroczne, nieprzepracowane kawałki, do których wcześniej z różnych powodów nie chciałam zaglądać. To był również ten czas, kiedy poszłam na swoją psychoterapię i zobaczyłam bardzo wyraźnie, że to, czego nie zrobiłam w pierwszym roku po rozwodzie, wciąż daje o sobie znać. I jeśli do tego nie wrócę i nie uporządkuję pewnych spraw, one ciągle będą wypływać.

Myślę, że wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, ale powoli, bardzo powoli robiłam się gotowa na ten właściwy związek, w który weszłam dopiero pod koniec tego etapu. Ale to już temat na osobny wpis.

Is it complicated?

Są takie sytuacje, kiedy wiemy, że dobrze zrobiliśmy, rozstając się. A są i takie, kiedy to z nami się rozstano, a my nadal nie możemy się z tym pogodzić. Tak w jednej, jak i w drugiej sytuacji, w ciągu kilku pierwszych lat po rozwodzie, często stajemy przed pytaniem: czy to, co aktualnie jest moim udziałem, daje mi satysfakcję? Zatrzymajmy się tu na chwilę. 

Pamiętam moment, w którym Facebook wprowadził możliwość określenia swojego statusu związku i dodał rubrykę „it’s complicated”. I był czas, kiedy bardzo wiele osób z niego korzystało. Byłam wtedy w psychoterapii. Na którejś wizycie moja terapeutka pokazała mi kilka takich statusów na Facebooku, mówiąc: „zobacz, to moi przyszli pacjenci”. Zastanawiałam się, o co jej chodzi. Teraz już wiem. Kto o zdrowych zmysłach chce mieć relację typu complicated? Może tego chcieć chyba tylko ktoś, kto lubi sobie dokopać. W USA przeprowadzano ankiety, w których pytano ludzi, czym dla nich jest ów status: „it’s complicated”. Ogólnie ludziom taki status kojarzył się z tym, że osoby go wybierające nie chcą być w tym związku, w którym określają się jako „to skomplikowane”. Czy taka relacja ma dla Ciebie sens? Czy daje Ci satysfakcję? Poddaję to pod dyskusję. Ale idźmy dalej.

 

 

Istnieje grupa osób, która nawet kilka lat po rozstaniu kompletnie nie będzie czuć potrzeby wejścia w kolejny związek. Może to mieć różne oblicza. W jednym przypadku może się objawiać niechęcią do płci przeciwnej w ogóle. W drugim – niechęcią do angażowania się w intymne relacje na dłuższą metę. W trzecim – skłonnością do wchodzenia w relacje na zasadach wymiany energii seksualnej, przy jednoczesnej niemożności zaangażowania się emocjonalnego itd.

 

Z mojego doświadczenia wynika, że często wynika to z dwóch silnie utrwalonych przekonań na swój temat: 
1. Kolejna relacja wcześniej czy później znowu mnie zrani
2. Nie zasługuję na wartościową relację

Inna postawa to taka, że osoba po rozwodzie chce założyć drugą rodzinę od razu, natychmiast po zakończeniu poprzedniego związku. W każdym przypadku warto przyjrzeć się, co za tym stoi, bo kiedy zrozumiesz swoją prawdziwą motywację, będziesz wiedzieć, czego tak naprawdę chcesz.

 

Jeśli rozpoznajesz siebie w którejś z opcji i nie jest ci z tym za wygodnie, oto co możesz zrobić. Zadaj sobie następujące pytania:

  • czego bronię, myśląc w ten sposób?
  • jakie potrzeby zaspokajam, postępując w ten sposób?
  • czy daje mi to satysfakcję?
  • czy czegoś się boję? czego?
  • czego pragnę w głębi serca?
  • czy chcę coś zmienić w swoim życiu?

Nie wiem, jak jest w Twoim przypadku i absolutnie nie zamierzam tego diagnozować na odległość. Odpowiedz dla samego siebie. Twoja odpowiedź będzie Twoja. Nie oceniaj jej. Potraktuj ją jako inspirującą jakość do dalszej pracy z tą sferą.

Równie często zdarza się, że za wyżej opisanymi postawami stoi brak umiejętności swobodnego wyrażania pragnień. Ale jak wyrażać pragnienia, kiedy często nie umiemy nawet sformułować, czego potrzebujemy? Tego warto się nauczyć – zawsze. I to jest do nauczenia się. Bo znowu, tak jak z wartościami, kontakt z własnymi potrzebami daje nam moc.

 

Jeśli wiemy, czego potrzebujemy, jednocześnie zyskujemy moc dawania sobie tego.

 

Przejdźmy do drugiej postawy, która jest na antypodach wyżej wymienionych, czyli szybkie wskakiwanie w kolejne związki. Kiedy pytam osoby, które realizują po raz kolejny taki wzorzec zachowań w swoim życiu, często okazuje się, że już w poprzednim związku były samotne i po prostu tęsknią za miłością. Taka odpowiedź pojawia się na poziomie racjonalnym. Kiedy pracujemy głębiej z takim wątkiem, często okazuje się, że jest tam wspólny mianownik: niedokochanie. Już wyjaśniam, o co chodzi.

 

 

Takie osoby szybko wchodzą w kolejny związek, ponieważ same nie potrafią kochać siebie. Nie potrafią ze sobą być i mają przekonanie, że tylko ktoś z zewnątrz może im dać to, czego one potrzebują. Nie ufają sobie i nie wierzą, że potrafią się sobą zaopiekować. Nie ufają swojej intuicji, swojemu czuciu.

 

Jak się to objawia w życiu codziennym? Sprawdź:

  • czy przeważnie jesteś z siebie niezadowolony?
  • czy wyrażasz sobie uznanie?
  • czy inni zwykle są ważniejsi niż Ty?
  • czy umniejszasz swoje zasługi nawet w codziennych błahych sytuacjach („a, to nic takiego, każdy by tak zrobił”, „eee, ta bluzka już stara” itd.)?
  • czy lubisz spędzać czas ze sobą?
  • czy musisz otaczać się ludźmi, by czuć się dobrze?

 

To nie jest żaden test i nie napiszę Ci tu teraz, że jeśli na dwa pytania odpowiedziałeś sobie twierdząco, to znaczy, że to czy owo. Potraktuj je, tak jak poprzednio, jako inspirację. Sprawdź, jakie odpowiedzi podpływają, kiedy je czytasz i usłysz je (a najlepiej, jeśli chcesz na serio zanurkować w to ćwiczenie, zapisz je długopisem na papierze).

Kiedy pracuję z osobą, która ma taki wzorzec i chce go zmienić, zachęcam, aby dała sobie więcej czasu na poznanie lepiej siebie i zbudowała najważniejszą relację, która przetrwa wszystkie zawieruchy – relację ze sobą. Wypracowanie takiej relacji – sama wiem to po sobie – to największy prezent, jaki możesz sobie dać.

Nie ma oczywiście jakiegoś złotego wzorca reagowania. Nie dam Ci też rekomendacji, kiedy wejść w nowy związek, a kiedy nie. To, o czym my tu sobie mówmy, polega na sprawdzaniu stopnia satysfakcji z miejsca, w jakim jesteśmy w życiu, OK? Jeśli u Ciebie jest w porządku, czujesz się szczęśliwy jako człowiek, sprawy się układają, masz satysfakcję z ważnych obszarów w swoim życiu, to super. O to chodzi. Jeśli jednak coś Cię uwiera, coś przeszkadza, ogranicza, męczy, nie daje satysfakcji – sprawdź ze sobą, o co TAK NAPRAWDĘ chodzi i czego chcesz dla siebie, by co rano stawiać się do życia ze słowem TAK na ustach. I zrób to dla siebie. Nie dla ciotki, babki, rodziców. Dla siebie.

Poznaj ich historie

Zapytałam dwie zaprzyjaźnione kobiety po rozwodzie, czy podzieliłyby się tutaj z tobą swoimi lekcjami, które wyniosły z doświadczenia rozwodu. Obie są dzisiaj około 5 lat po rozstaniu, obie mają dzieci z poprzednich związków. I te 5 lat później są w takich miejscach w swoim życiu:

 

„Moje życie po rozstaniu z jednej strony nie uległo zasadniczej zmianie, gdyż i tak od wielu lat żyłam w małżeństwie i wychowywałam dzieci praktycznie sama. Nie przybyło mi w związku z tym obowiązków. Za to ubyło codziennego stresu, bo odcięłam na tyle, na ile się dało, stresora. Chociaż to potrwało niestety kilka lat. Poza tym poczułam ogromną siłę. Ona pozwoliła mi przetrwać megatrudny rozwód. Nie poddać się, nie dać się zastraszyć. Ona też, plus terapia, pozwoliła mi mądrze wybrać nową, nietoksyczną miłość, którą od roku celebruję każdego dnia. 6 lat po rozstaniu świętuję każdą jego rocznicę i dziękuje sobie tego dnia za mądrość i siłę, która pozwoliła mi podjąć właściwą decyzję”. Paulina, PR manager

 

„Minęło 5 lat od mojego rozwodu, a życiowo nigdy mi nie było lepiej. Ale… początki były dość straszne. Wylądowałam z 2 dzieci, bez oszczędności, bez mieszkania, pracy. W życiu jest tak, o czym się już nie raz przekonałam, że jak się podejmie decyzję, taką z serca, to wszystko zaczyna nam sprzyjać. Pomimo że na początku wydaje się, że będzie tragedia. Pamiętam swoje myśli, ten paraliżujący lęk, łzy przed rozstaniem. I to zastraszanie: beze mnie sobie nie dasz rady. Ale kiedy odeszłam, poczułam niesamowitą wolność. Codziennie jak tylko się budziłam, dziękowałam sobie. Za odwagę. Jestem spełniona. Szczęśliwa. Wdzięczna za tą decyzję – sobie i innym, którzy mi swego czasu pomogli. Za piękne przyjaźnie, które od tego czasu mam. I siebie – wzmocnioną, samodzielną, niezależną. Strach jest wytworem naszych myśli. Warto sobie stworzyć piękna rzeczywistość. I po prostu, na przekór wszystkiemu w nią wejść.” Dominika M.

 

Znam te kobiety osobiście i mogę ci zaświadczyć, że one NAPRAWDĘ wykonały sporą pracę po rozstaniu. Nie czekały, aż ktoś przyjdzie im załatwi nowe życie, nową miłość. One wzięły sprawy w swoje ręce, poszły na terapię, skorzystały z coachingu, zmierzyły się ze swoimi największymi lękami i dzisiaj mogą na nowo cieszyć się życiem. 

 

Jak pewnie wiesz po swoim doświadczeniu, 5 lat po rozstaniu to nadal czas mierzenia się z nową rzeczywistością, ale już z większego dystansu, z większą wiedzą na swój temat. Nie poruszam w tej części tematu dzieci, choć na pewno jest to temat dla wielu z was interesujący. Musiałam dokonać selekcji, by ten tekst miał szansę zmieścić się w pewnych ramach do czytania na raz.  Natomiast o opiece nad dziećmi po rozstaniu rodziców pisałam na swoim blogu tutaj.

 

A jeśli szukasz kompleksowej pomocy po rozstaniu, możesz umówić się na sesje lub konsultację ze mną. Będąc w procesie wsparcia, poukładasz sobie życie na nowo, na swoich zasadach.

Wybierz termin i wygodnie umów spotkanie tutaj:


 

 

Komentarze

komentarzy

Odpowiedz