Skończyła się pewna epoka. I stało się to nie wiadomo kiedy. Nie wylewam łez, ot, konstatuję. Niemniej mam poczucie, że jeden rozdział dzieciństwa właśnie zastąpiony został kolejnym. Jakim?

Franek nie wierzy już w Mikołaja. Mówi mi:
– Ja już rok temu tak podejrzewałem, ale nic Wam nie mówiłem.
​- Co dokładnie podejrzewałeś?
– Domyśliłem się, gdy dziadek zawołał mnie na górę, żebym wypatrywał Gwiazdki. Zszedłem na dół i prezenty były już pod choinką. Domyśliłem się sam.
– I zatrzymałeś to dla siebie?
– Tak. Nie chciałem Wam psuć niespodzianki.
– Ale teraz już wiesz, że to rodzice, dziadkowie… I jak się z tym czujesz?
– I dobrze, i źle.
– Dlaczego dobrze?

Chwila namysłu.

– Bo mogę z Wami otwarcie pogadać o tym, co bym chciał, a Wy możecie mi powiedzieć, czy to dla Was możliwe.
– A dlaczego źle?
– Bo myślałem, że Mikołaj może mi zaoferować coś, czego nigdzie nie da się kupić.

Cisza.

– Ale wiesz, mamusiu, ogólnie to czuję się z tym dobrze! Chodź, pokażę Ci, co bym chciał od Ciebie dostać. Mam mnóstwo takich rzeczy na mojej liście w głowie! Wszystko Ci pokażę. A Ty mi powiesz, co z tego jest możliwe dla Ciebie, dobra?
Poszliśmy.

……………….
Edit:
Rok później. Franek pisze list do Mikołaja.

– Franek, znowu wierzysz w Mikołaja?
– No co Ty…
– Ale przecież piszesz do niego list.
– Bo nie chcę nikomu psuć zabawy.

Po chwili:
– Poza tym nie mam wygórowanych oczekiwań. Chciałbym dostać tylko posążek Buddy.

Kurtyna.

Komentarze

komentarzy

Odpowiedz